sobota, 20 października 2007

SKĄD I DOKĄD

                                                       SKĄD I DOKĄD?
                                                                czyli
                        historia ciągu zdarzeń i punktów węzłowych historii

Opowiem Państwu pewną historię, a właściwie własną historię.
Jej analiza, w późniejszym wieku, zmusiła mnie do przemyśleń nad zagadnieniami CIĄGU ZDARZEŃ oraz PUNKTÓW WĘZŁOWYCH. Dotyczą one nie tylko ludzi czy elementów przyrody ożywionej, ale właściwie całego WSZECHŚWIATA.
Początkowym punktem węzłowym mojej historii był fakt, w którym młoda, biedna dziewczyna z Legnicy, zobaczyła, niewiele starszego, żołnierza ówczesnej Armii Czerwonej.
Tu rozpoczął się ciąg zdarzeń. Począwszy od żywszego bicia serca, po kolejne spotkania, przeciągłe spojrzenia, dotyki dłoni, czułych słów, z których rozumieli co drugie... aż do drugiego węzłowego punktu.
Jak zmieniłaby się historia, gdyby w pierwszym węzłowym punkcie nie zabiło żywiej serce dziewczyny. Miała dwie drogi? Przynajmniej... Ów żołnierz wcale nie musiał zareagować. Lecz drogi się zbiegły w tym punkcie i...
Drugim węzłowym punktem była upojna noc. Oprócz obustronnego pragnienia bliskości, przyczyniły się do niego zarówno fakt uzyskania przepustki od przełożonego „krasnoarmiejca” (prawdopodobnie Ormianina), jak i fakt wolnego mieszkania, gdy rodzina dziewczyny wyjechała do krewnych.
Ile osób brało więc udział w opisywanym punkcie węzłowym? Ile czynników mogło temu przeszkodzić? Czy każde z trojga bohaterów tej historii, włącznie z tym, który został poczęty, wypełniał jakąś misję dziejową w rozmiarze mini? Skąd i dokąd zmierzał żołnierz ? Skąd i dokąd zmierzała dziewczyna? A co byłoby gdyby...?
Niewielka korekta w tym węzłowym punkcie historii a wszystko (i wszyscy) potoczyłoby się zupełnie innymi drogami.
A ja – nieświadomy jeszcze swojego istnienia, rozwijałem się w łonie, kopałem (gdy było ciasno) i mimowolnie przysłuchiwałem się narastającej niechęci otoczenia do ciężarnej, niezamężnej dziewczyny.
Ten ciąg miał etapy:
- koniec służby żołnierza w Polsce i jego wyjazd do ojczyzny oraz
- szczęśliwy poród kilka miesięcy później, w domu, przy pomocy akuszerki.
Sam nie jestem pewien... Może mój poród też był punktem węzłowym historii. I znów kilka pytań. Z grupy „siedmiu rzymskich...”
Zważywszy wysoką śmiertelność noworodków w połowie ubiegłego wieku, mogły zaistnieć dwa, wykluczające się wzajemnie, warianty zdarzenia.
Jednak rozwijałem się i rosłem mimo narastającej biedy, która pchała dziewczynę do topienia swego żalu w alkoholu.
Ciąg zdarzeń...
Ten ciąg prowadzi do kolejnego punktu węzłowego historii, gdy zostaję porzucony we Wrocławiu, na Pl. 1 – Maja.
Ileż tu wariantów zdarzeń! Czy ktoś mnie odnajdzie na czas? Kto to będzie? Co zrobi?
Zawinięty w brudny kocyk, z poranioną główką, zmarznięty i głodny – czekałem, drąc się niecierpliwie w tym węzłowym punkcie historii...
Wg personelu, do szpitala przyniosła mnie nieznana, bogato ubrana kobieta. Bez słowa położyła w Izbie Przyjęć Szpitala Wojewódzkiego im. Babińskiego. Jedynym śladem była mała karteczka, napisana ołówkiem niewprawną ręką: „Tadeusz Kołaciński”.
Ciąg zdarzeń – leczenie, procedura prawna, przechodzenie z rąk do rąk, rutyna i obojętność, szereg twarzy... To wszystko zdarzenia przewidywalne. Żadnej alternatywy... Potem Dom Dziecka w Kątach Wrocławskich i pasmo jednakowych dni z narastającą chorobą sierocą. Samotność, dzień podobny do dnia, gdzie jedyną rozrywką było kiwanie się w przód... i w tył... w przód... w tył...
W tym ciągu, po etapie leczenia i etapie tułaczki, był etap stagnacji. Wszystko przewidywalne i niezmienialne... Typowy ciąg zdarzeń.
Aż pewnego dnia, kolejnego dnia samotności wśród innych samotnych dzieci, braku ciepła i miłości, braku życzliwego głosu... wstrzymałem kiwanie tułowia, bo na salę weszła, w towarzystwie starszego mężczyzny, piękna kobieta! Nasze oczy spotkały się i w tym momencie wyciągnąłem do niej raczki!...
Ten punkt węzłowy historii miał charakterystyczny zwrot, takie „słowo – klucz”:
„To będzie TEN!” Wkrótce miałem dom i rodzinę.
Rozpoczął się nowy ciąg zdarzeń i oczekiwanie na kolejny punkt węzłowy. Kolejny, lecz trudniejszy, bo drogę w nim musiałem wybierać SAM – z wszelkimi, związanymi z tym, konsekwencjami.
Jak wszystko, tak i ciągi zdarzeń mają swój początek i kres. Mnie nadal zastanawia: „skąd jestem i dokąd zmierzam...” Nadal nie mam na to odpowiedzi.






Brak komentarzy: